sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 13 - Pierścień

Elena:


  Siedzenie w miejscu nie dawało mi satysfakcji. Niby mogłam posiedzieć z Damonem, bo Stefan wyszedł razem z Bonnie pomóc jej szukać książki z zaklęciami. Ale Damon... On nie miał zamiaru ze mną rozmawiać. Zostawiłam go, więc w spokoju, bo po co mam mu się narzucać?
  Postanowiłam wyjść. Siedzenie tutaj, przy nim... Sprawiało mi ból. Damona uważałam za przyjaciela, a teraz zrozumiałam, że on liczy na coś więcej. Do tego ta cisza. Kto by pomyślał, że może sprawiać ból?
  Postanowiłam udać się do pokoju Stefana i poczytać jakąś książkę. Wstałam z krzesła szybkim ruchem i ostatni raz spojrzałam na Damona. Miał przygnębioną minę. Wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w dno szklanki, gdzie przed paroma sekundami była whisky.
  Poruszałam się powoli w stronę schodów. Nie chciałam sprawdzać swojej nowej umiejętności jaką jest nadludzkie tempo. Jakoś nie ciągnęło mnie do tego, żeby znaleźć się na górze w przeciągu sekundy. Chciałam, aby ta chwila się dłużyła, ale co jest szczególnego w wychodzeniu po schodach? Cichutko wciągnęłam powietrze wmawiając sobie w duchu, że nadal jestem człowiekiem. Pewnie dlatego nie chciałam biec z szybkością Damona, czy Stefana.
  Pokój mojego ukochanego znajdował się na końcu korytarza. Zwolniłam i tak ślimacze tempo i uchyliłam lekko drzwi. Otworzyłam je szerzej i aż odskoczyłam.
  Damon stał w środku wpatrując się na las przez okno. Nie poruszał się, ale byłam na niego zła. Chodził za mną, a nie chciał się odezwać? Zawróciłam na pięcie, ale usłyszałam jego cichy szept. Pomimo jak bardzo będę wmawiała sobie człowieczeństwo moja natura mówi sama za siebie.
  - Eleno... - Odezwał się. Wyczułam w jego głosie chęć rozmowy, choć nie byłam pewna, czy mamy o czym mówić.
  - Tak!? - rzuciłam ostro wracając do poprzedniej pozycji.
  Czułam jak moje włosy powiały razem ze mną, ale nie zwróciłam na to uwagi.
  - Porozmawiasz ze mną, czy lubisz się tylko na mnie drzeć? - spytał sarkastycznie, po czym wreszcie się do mnie odwrócił. W prawej dłoni trzymał, jak zawsze szklankę z whisky. Pokręciłam głową. Chyba to zrozumiał i zerknął na nią. Uśmiechnął się unosząc jeden kącik ust w górę.
  - Czego ode mnie chcesz? - próbowałam mówić spokojniej. Usiadłam na fotelu za biurkiem odwracając go w stronę mojego rozmówcy, abym mogła skupić na nim wzrok.
  - Chcę ci wyjaśnić kto mnie wczoraj odwiedził.
  Wow! Zaszalał z tematem. Inną dziewczynę spytałby po prostu "Co słychać?" Może wysiliłby się bardziej. Wysłuchał odpowiedzi i umówiłby się z nią, a mnie traktuje inaczej. Czy jestem przewrażliwiona, czy mam rację? Czym ja się różnię od innych.
  Zamarłam. Dopiero teraz zrozumiałam, że powiedziałam to na głos.
  - Wszystkim - odpowiedział na moje retoryczne pytanie skierowane tylko i wyłącznie do mnie. - To wracając do tematu...
  Nie miałam zamiaru mu przerywać. Chciałam spokojnie wysłuchać tej jego opowiastki nie przejmując się co może się w niej znaleźć. Oparłam brodę na dłoni i wsłuchałam się w jego słowa.
  - Shinishi nie przedstawia żadnej rasy, którą znasz. Wręcz przeciwnie. To kitsune, czyli lisołak. Wiem, że to może brzmieć dziwnie, bo myślałaś, że mogą być tylko wilkołaki i bla bla bla. - kiedyś musiał tak zakończyć zdanie. - Kitsune są silniejsze od nas. - zrozumiałam, że chodzi nie tylko o niego, ale ja też się tam zaliczam.
  Poczułam się źle, co od razu wyczuł Damon.
  - Co się stało?
  - Nie, nic. Kontynuuj. - Poprosiłam.
  - Są silniejsze, a o ich sile mówią ogony. Mają ich sześć, w tym tylko jeden decyduje o ich życiu i śmierci. Wszystkie są twarde i trudno je odciąć, ale gdy ci się uda z niewłaściwym ogonem odrośnie on po kilku sekundach obdarzając go większą siłą.
  Nie są ani szybkie, ani nie mają dobrego słuchu, lecz wzrok świetny, i są bardzo silne. Lisołaki nie przejmują się miłością, obdarzają nią tylko swoje rodzeństwo. W przypadku Shinishiego jest Misao. - Rozmarzył się. Widocznie musiała być naprawdę piękna. Potrząsną głową i wrócił do opowiadania. - Nie zachowują się jak rodzeństwo, ale jak para. Dla lisołaków wartością największą są wspomnienia. Tak, wspomnienia. Mają na tym punkcie fioła. Jest coś takiego jak srebrne kule. W nich są wspomnienia gotowe do odczytu. Przykładasz je tutaj. - wskazał dłonią na skroń - I oglądasz. Lisołaki są w wieku pierwotnych, a nawet starsze, ale nie decyduje to o ich sile. Na szczęście.
  Po raz pierwszy spotkałem Shinishiego i Misao dwadzieścia lat temu, kiedy chciałem zabić mojego brata dla miłości pewnej kobiety - Misao. To będzie poplątana historia. Prosiłem tego lisołaka o śmierć Stefana. - Nie mieściło mi się to w głowie. Z oczu od razu potoczyły się łzy. Damon wytarł je nadgarstkiem. - Przepraszam, ale nie chcę nic przed tobą zatajać. - dodał.
  Skinęłam głową na znak, że wszystko w porządku. Czekałam na dalszą część historii, ale nie ciekawiła mnie tak bardzo. Stefan miał umrzeć przez własnego brata? Chciałam wiedzieć więcej.
  - Zgodził się, ale musiałem mu oddać wspomnienia. Chciał mieć nad nimi pełną kontrolę, ale się na to nie zgodziłem. Na szczęście nie było za późno.
  - Dlaczego chciałeś śmierci Stefana? - Spytałam z udawaną obojętnością. Wyczuł to, ale nie zamierzał mi tego zarzucać. Po prostu się uśmiechnął.
  - Bo on też był zakochany w Misao i robił wszystko by przeszła na jego stronę, aby była z nim. Wkrótce znów pojawiłem się u Shinishiego. Poszedłem tam niespodziewanie i zobaczyłem ich razem. Nie wiedziałem o co chodzi, ale postanowiłem sobie odpuścić Poinformowałem o podstępie brata, ale ten najwyraźniej mi nie uwierzył. Uznał, że kłamię, aby wyjechał i żebym mógł prowadzić szczęśliwe życie z Misao, więc wyjechałem sam. I to koniec całej historii.
  Poczułam jak wzbiera we mnie gniew. Furia, której nie mogłam opanować.
  - Czy wy zawsze zakochujecie się w tej samej kobiecie!? - wrzasnęłam - Katherine, Misao...
  - Ty. - Dokończył za mnie.
  Wściekła zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi na oścież zapominając o słońcu. Poczułam jego palące promienie na swoim ciele. Z wampirzą prędkością znalazłam się pod stołem.
  Damon zszedł po schodach i zamknął drzwi.
  - Chciałaś popełnić samobójstwo, czy zapomniałaś, że utonęłaś? - chciał żartować, ale ode mnie odeszły wszystkie siły, które miały się ku temu przyczynić.

Bonnie:


  - Mam! - Wrzasnęłam szczęśliwie wyciągając książkę mojej prababki - Emily. Niby była już poniszczona, ale nadawała się do użytku. Włożyłam ją pod pachę i zdecydowanym krokiem wyszłam z pomieszczenia. Słyszałam za sobą cichutkie stąpanie Stefana. Tak jakby myślał, że ktoś może tu być, a tak go nie usłyszy.
  Po chwili stanęliśmy przed drzwiami jego samochodu. Otworzył mi drzwi, na co zareagowałam łobuzerskim uśmiechem. Wsiadłam do samochodu i poczekałam na niego.
  Stefan odpalił silnik i ruszył w kierunku pensjonatu. Nie był zbyt rozmowny, a jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Wyglądał jak z marmuru. Chciałam spytać o co chodzi, ale powstrzymałam się. W głowie ułożyło mi się milion scenariuszy na rozpoczęcie rozmowy, lecz nie miałam odwagi tego zrobić.
  Odetchnęłam głośno. Stefan spojrzał na mnie zaniepokojony.
  - Czy wszystko OK? - spytał. Puściłam to mimo uszu.
  - Martwisz się o Elenę. - To nie było pytanie, ale stwierdzenie.
  - Bonnie... Sama wiesz jak to jest jak najbliższa ci osoba staje się wampirem. - Posmutniałam na wspomnienie o Abby.
  Wampir zauważył moje zakłopotanie.
  - Przepraszam, ale nie wiem jak inaczej ci to wytłumaczyć. - Powiedział łagodnie.
  - Dobrze, rozumiem.
  - No to wiesz jak stracić kogoś bliskiego przez przemianę. Jeśli nie ma się pierścienia jest się tylko nocnym łowcą. Elena jak na razie jest kimś takim, a ja nie chciałem dla niej takiego życia. Powinna być szczęśliwa, a nie... jak to określić... żywy trup? Jak ja. - Zauważyłam jeszcze większy smutek na jego twarzy, ale właśnie parkował na podjeździe przed jego mieszkaniem i nie zwróciłam na to tak wielkiej uwagi.
  Wybiegłam z samochodu jak poparzona i wparowałam do pensjonatu. Po drodze złapałam zadyszkę. Gdy otwarłam drzwi Damon stojący przy oknie nagle się odwrócił i spojrzał na mnie zaskoczony. Czułam się niezręcznie i sama nie wiedziałam czemu tak wyparowałam. Stefan doszedł do nas dopiero teraz. Szedł ludzkim tempem.
  - Gdzie Elena!? - Spytałam prawie krzycząc.
  Damon skinął głową na stół. Spojrzałam w tamtą stronę z zakłopotaniem. Dopiero później uświadomiłam sobie, że moja przyjaciółka jest pod spodem.
  - Co jej zrobiłeś? - teraz już krzyczałam.
  - Nic. chciała się schować przed słońcem do waszego powrotu. - Wzruszył obojętnie ramionami i wyszedł z pokoju.
  Pokręciłam bezradnie głową i podeszłam do stołu. Podniosłam obrus, a Stefan zasłaniał zasłony, aby nic się  jej nie stało. Podał mi pierścionek leżący na stoliku do kawy. Miał chronić Elenę przed słońcem.
  Otworzyłam księgę na odpowiedniej stronie i starannie przeczytałam każde słowo skupiając na nim całą swoją uwagę. Pierścień uniósł się do góry i wirował chwilę w powietrzu po czym opadł. Elena założyła go na palec wskazujący i podeszła powoli do okna. Była odważniejsza od Caroline, która bała się sprawdzić działanie swojego amuletu.
  Uchyliła lekko firankę i wystawiła dłoń na światło słoneczne i... zaczęła się śmiać. Chciała mieć całkowitą pewność i otworzyła okno. Nic się nie działo. Podbiegła do Stefana. Był spięty, ale nie dawał tego po sobie poznać. Sama tego nie wiedziała dopóty, dopóki nie oderwała się od niego.
  - Proszę, nie obwiniaj się. Wiem co czujesz. - Z jej oka niespodziewanie kapnęła łza i spadła na ramię chłopaka.
  Ogarnęła go fala spokoju. Sam nie kontrolował tego co się dzieje jakby było to... Coś nieznanego.
  - Stefanie, dlaczego wokoło ciebie jest coś czerwonego. To coś cię otacza. O, Bonnie ty też to masz, ale twoje jest żółte. Pewnie dlatego nie zauważyłam tego wcześniej. - Co? O czym ona mówiła? Co to mogło być?

_______________________________________________

Mam teraz dylemat. Proszę o pomoc. Nie wiem, czy dalej to pisać. Dlaczego? Niby mam jeszcze kilka pomysłów, ale mało wejść i komentarzy. Jeśli chcecie czytać dalej - napiszcie, a jak nie to nie.

3 komentarze:

  1. Chce czytać i czekam na NN, bo rozdział genialny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy coś o Klaroline?

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz i wgl, ale nie podoba mi się, że zrobiłaś z Eleny taką 'miągwe' co ciągle ryczy ;p ona ani w książce, ani w serialu taka nie była.! ;/ Wszystko mi się spodoba tylko popracuj trochę nad charakterem Eleny. bo wydaje mi się, że jakby była bardziej hmm.. taka jak Katherine to więcej osób czytało by twoje opowiadanie.! ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń