piątek, 15 czerwca 2012

Rozdział 14 - Aura

Elena:


  Nie rozumiałam dlaczego wokoło wszystkich ludzi widziałam jakieś kolorowe coś. Nie wiedziałam co to jest. Wszystko zaczęło się kilka dni od mojej przemiany.
  Zauważyłam, że to coś zmienia się wraz z nastrojami. Gdy Stefan był smutny to coś wokół niego było czerwone, a gdy szczęśliwy miało żółty odcień. Prawie niewidoczny.
  Chciałam się dowiedzieć czegoś o tym dziwactwie, ale w księgach Bonnie, które przeszukałyśmy. W końcu moja przyjaciółka wykrzyknęła radosną nowinę:
  - Mam! - wrzasnęła na cały głos, a ja odwróciłam się pospiesznie. Podeszłam do niej i zaczęłam czytać. Gdy się pochylałam włosy opadały mi na twarz i nie mogłam nic dostrzec. Przełożyłam je za ucho i odczytałam tekst na głos:
  - Wampiry mają wiele mocy. Potrafią zauroczyć człowieka, aby wymazać mu wspomnienia, lub zmusić do czegoś. - Zjechałam palcem niżej, aby przeczytać właściwy fragment. - Istnieją wampiry ze zwiększonymi umiejętnościami. Potrafią rozpoznawać nastrój człowieka. Pomaga im w tym aura.
  Aura. Nowe słowo. Nie znałam go wcześniej, a teraz miało stać na porządku dziennym. Nie do końca wiedziałam o co chodzi, ale starałam się wszystko zrozumieć i przyzwyczaić.
  Bonnie uśmiechnęła się triumfalnie i zamknęła księgę. Odwzajemniłam jej uśmiech i się odwróciłam. Za mną stał Stefan. Odgarnęłam włosy za ucho i obdarzyłam uśmiechem również jego.
  - Znalazłyście coś? - spytał.
  - Tak. Już wiem wszystko. - Usiadłam na kanapie wiedząc, że ta rozmowa na pewno będzie trwała przez jakiś czas. - To co widzę to aura. Nie rozumiem jeszcze jak to dokładnie działa, ale przeczytałam tylko coś co miało oznaczać, że jestem szczególnie uzdolniona.
  Skinął głową dając mi do zrozumienia, abym mówiła dalej.
  - Chodzi o to, że przez to rozpoznaję w jakim jesteście nastroju. - Dodałam.
  - A jak to wygląda? - spytał ot tak.
  Nie wiedziałam jak to opisać.
  - To... Jest to tak jakby chmura, która cię otacza. Jak na razie jest żółta. Prawie przezroczysta. Znaczy to, że jesteś spokojny... Szczęśliwy.
  Stefan zbliżył się do mnie i pocałował mnie czule. Udało mi się dostrzec znudzony wzrok Bonnie. Wydawało mi się, że wywraca oczami, ale nie byłam tego pewna. Zanurzyłam się tylko w ustach ukochanego pozwalając na przepiękny taniec naszych języków.
  Chłopak przycisnął mnie do siebie, ale wiedziałam, że nie dojdzie do niczego więcej. Nie dziś. Nie teraz. Nagle oderwał się ode mnie i uśmiechnął przecudnie. Odwzajemniłam go i oddaliłam się o kilka centymetrów.
  Nagle usłyszałam głośny trzask, jak mi się zdawało, szklanki po whisky. Pytanie, czy Damon zobaczył coś dziwnego, czy ktoś go zaatakował? Wolałam to sprawdzić, więc wyszłam z pokoju ukochanego i z wampirzą prędkością wparowałam na dół.
  Jakaś dziewczyna o kruczoczarnych włosach sięgających łopatek z rubinowo-czerwonymi końcówkami dusiła Damona przyciskając go do ściany. Miała podobne rysy twarzy do naszego poprzedniego gościa. Widocznie musieli być spokrewnieni. Warczała na wampira, miała nad nim przewagę. Damon próbował się wyszarpać, ale nie było to proste. Dziewczyna, mimo tego, że używała jednej ręki to trzymała jego szyję w żelaznym uścisku, który nie chciał się rozluźnić. Jej aura była jaskrawo pomarańczowa. Jak ogień. Dopiero teraz zauważyłam, że nogi Damona zwisały w powietrzu. Od razu ruszyłam na nią próbując oderwać od brata mojego ukochanego.
  Szarpałam nią jak narwana, aż wreszcie odpuściła. Wampir upadł na ziemię, lecz jednak ja nie byłam bezpieczna. Zrobiła ze mną to sam, co z Damonem przed chwilą. Lecz puściła mnie zanim minęło pięć sekund. Spadłam na nogi i pomasowałam szyję.
  Dziewczyna pchnęła mnie na kanapę, a ja upadłam tam bezwładnie.
  - Dobrze, panienko. - Zaczęła łagodnie. - Gdzie jest mój brat!? - warknęła.
  - Nie wiem kim jest twój brat. - Odpowiedziałam.

Bonnie:


  Wpadłam do pokoju w poszukiwaniach Stefana, ale była tam tylko Elena i jakaś dziewczyna. Gdy stałam tam chwilę. Widocznie mnie nie zauważyła. Wyłapałam tylko kilka słów.
  - Gdzie on jest!? - wrzeszczała.
  Dosłyszałam jeszcze odpowiedź.
  - Nie mam pojęcia, ani gdzie jest, ani kim jest.
  Nieznajoma chwyciła ją za kołnierzy i uniosła do góry po czym rzuciła nią o siedzenie. Od razu zareagowałam głośnym krzykiem. Damon zbiegł na dół z bratem.
  - Dziewczyna cię uratowała, więc zwiałeś? - nieznajoma zaczęła się śmiać.
  - Nie, Misao. Poszedłem po pomoc. - Zaśmiał się.
  - Co, nie dacie mi rady? - Na te słowa bracia wybuchnęli głośnym śmiechem, po czym w wampirzy tempie znaleźli się przy Misao.
  Elena dawała mi jakieś znaki, ale zdezorientowana nie wiedziałam o co chodzi. W końcu zrozumiałam, że muszę użyć czarów.
  Zaczęłam więc wypowiadać łacińskie słowa, po których nieznajoma upadła. Dopiero teraz spostrzegłam, że nie tylko bracia Salvatore próbują powstrzymać dziewczynę. Wiernie i wytrwale pomaga im w tym Elena.
  Zamknęłam oczy, aby lepiej skupić się na zaklęciu. Po chwili zdawało mi się, że usłyszałam.... Nie, to nie mogło być możliwe. Usłyszałam lisa. Otworzyłam oczy, a zamiast pięknej Azjatki stał lis i to z sześcioma ogonami! Przetarłam z niedowierzaniem oczy, ale nic to nie dało. Stałam jak sparaliżowana.
  W końcu Damon zniknął. Nie minęła sekunda, a stał razem z resztą walczących. Wampir chwycił porządniej ogromny nóż i z wielką siłą uderzył nim w ogon tego czegoś co stało w ich salonie. Czułam się jak niepotrzebny obserwator, więc znów zaczęłam wypowiadać zaklęcie, choć nie byłam pewna, czy zadziała i co zrobi.
  Lis zaskomlał i uciekł z pomieszczenia.
  - Oby umarła. - Mruknął Stefan.
  Do pomieszczenia wparowała Caroline. Za nią szedł mężczyzna... KLAUS!
  - Co tu się stało? - spytała bardzo spokojnie.
  - Kitsune tu były. - Powiedział jej Damon. Od razu zrozumiała. Nie trzeba było jej nic tłumaczyć.
  - Halo? - powiedziałam sarkastycznie. - Ciekawe, że jestem w temacie. - zaszydziłam.
  - Eleno... - Powiedział Stefan.
  Dziewczyna usiadła ze mną na kanapie i opowiadała przez kilka minut.

Caroline:


  Klaus opowiadał mi o lisołakach. Sama nie wszystko zrozumiałam, ale wiedziałam kogo mam unikać. Postanowiłam opowiedzieć swoim przyjaciółkom o moim związku z pierwotnym, gdy właśnie lis z sześcioma ogonami wybiegł obok mnie.
  Dobrze wiedziałam, że Elena jest wampirem mimo tego, że ostatnio nie spotkałam się z nimi zbyt często.
  - Chciałam wam zaproponować dzień w trójkę. Taki... Jakby dzień wampirzyc i czarownicy, ale widzę, że czeka nas walka z kitsune. - zaśmiałam się.
  - Masz rację, Caroline. Powinnyśmy odpocząć. - Odpowiedziała Elena. Pomogła Bonnie wstać i wyszłyśmy. Było to dla naszej małej czarownicy wielkie zaskoczenie. Klausa, jak zauważyłam, już nie było. Widocznie nie miał ochoty na starcie z Salvatore'ami. Gdyby to się zdarzyło kilka tygodni temu zapewne byłaby już bójka, a teraz wie, że jeśli chce być ze mną, nie może zabić moich przyjaciół.
  Wsiadłyśmy do mojego samochodu i ruszyłyśmy w stronę Grilla.

  - Whisky. - złożyłam zamówienie i poczekałam, aż moje przyjaciółki zrobią to samo.
  - Sok - zakomunikowała Bonnie.
  - Whisky - dodała Elena.
  Razem z Bonnie popatrzyłyśmy na nią zdziwione.
  - No co? Każdy musi kiedyś odejść od zasad. - Wszystkie trzy się zaśmiałyśmy.
  Podeszłyśmy do stolika. Zajęłyśmy miejsca i zaczęłam głosić swój monolog:
  - Muszę wam coś powiedzieć i bardzo was proszę. Nie przerywajcie mi. - Skinęły tylko głową. - No bo... - Nie wiedziałam jak to powiedzieć. - Dobrze wiecie, że od pewnego czasu Tylera wciąż nie ma i nie ma. Nie mam pojęcia co się z nim dzieje. Co najgorsze nie dzwonie, nie pisze, ani nic w tym stylu. Tak jakbym była dla niego już nie ważna. Uznałam, że z nami koniec, ale w moim życiu pojawił się inny mężczyzna. - odetchnęłam i mówiłam dalej. - Odkąd zaczęłam spotykać się z Klausem. - Obydwie dziewczyny wytrzeszczyły oczy, ale nie miały zamiaru mi przerywać. - Czuję się lepiej - ciągnęłam - z nim jest inaczej. Lepiej. Jest fantastyczny. Zawsze przy mnie i nigdy nie pozwoli, aby mi się coś stało. Pokochałam go. Jest dla mnie wszystkim. - Zakończyłam. Zamknęłam oczy i spuściłam głowę, jak dziecko przyłapane na złym uczynku.
  - Ciesze się, że jesteś szczęśliwa. - Powiedziała Elena.
  Zdziwiona podniosłam głowę i spojrzałam na przyjaciółkę zdziwiona.
  - Caroline, Elena ma rację. - dodała Bonnie.
  - Och, jesteście świetne. - Wstałyśmy i mocno je uścisnęłam. Zauważyłam, że dziewczyny już dawno pozbyły się swoich trunków, więc postanowiłam zrobić to samo. Wlałam do ust trochę whisky i przełknęłam. Powtórzyłam tę czynność jeszcze kilka razy i wyszłyśmy z naszego ulubionego baru.
  Miałyśmy zamiar udać się do własnych domów, lecz zmieniłyśmy zdanie i uzgodniłyśmy, że spędzimy noc u mnie. Jak za starych, dobrych czasów.

______________________________________

Z rozdziału jestem zadowolona tak średnio, ale chcę poruszyć inny temat. Czy w ogóle ktoś to czyta? Ostatnio miałam mało komentarzy i wejść, więc pewnie nie czyta tego prawie nikt. Bardzo dobrze mi się pisze tutaj opowiadanie, ale nie chcę pisać dla siebie. Nie chcę go kończyć, ale nie chcę również pisać tego dla siebie. Napiszcie mi co sądzicie o mojej decyzji i nie jest ona pochopna, bo zastanawiałam się nad tym bardzo długo. Niech pod tym rozdziałem podpiszą się osoby zainteresowane dalszą częścią.

4 komentarze:

  1. Cytują:

    " Gdy Stefan był smutny jego aura była czerwona... " - tu napisałaś " aura ", a dalej było, że to nowe słowo, trochę tego nie rozumiem...

    Tak to rozdział super! Czekam na NN!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że mi to powiedziałaś. Nie chciałam tego zapisywać, ale czasami nie mam słów jak to opisać. Oczywiście już zmieniam.

      Usuń
  2. No i zgadzam się z Esme...

    - Halo? - powiedziałam sarkastycznie. - Ciekawe, że jestem w temacie. - zaszydziłam.
    - Eleno... - Powiedział Stefan.
    Dziewczyna usiadła ze mną na kanapie i opowiadała przez kilka minut

    Dziewczyna, czyli kto? Były tam Bonnie i Caroline.

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie piszesz, ja też coś tam bazgrole ;3 spodziewaj się mnie na swoim blogu! :D
    http://fratyna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń