sobota, 12 maja 2012

Rozdział 8 - Do ataku!

Esther:


  Z gracją przeszłam się po zakurzonym pomieszczeniu dotykając opuszkami palców mebli pokonywanych po drodze. Uniosłam palce przed oczy i zobaczyłam, że moje palce są szare. Zaśmiałam się sama do siebie i otrzepałam dłonie. Wzięłam kołek z białego dębu i dokładnie go zbadałam wzrokiem. Odłożyłam go na miejsce. Teraz potrzebuję kogoś kto dokona tego czynu.
  Usłyszałam jakiś hałas na dworze. Wyszłam i spostrzegłam... pustkę. Nie było nikogo. Usłyszałam szelest. Wampirzy bieg. Tylko one są takie szybkie. Chciałam wrócić do środka, lecz spostrzegłam znajome rysy. Smukłą budowę twarzy z podwójnym podbródkiem pokrywał rudawy meszek. Na jego głowie były idealnie przycięte, rude loki. Na jego pełnych ustach pojawił się szeroki uśmiech. Ręce miał złożone. Opierał się o ścianę z uniesioną nogą.
  - Witaj mamo. - Odezwał się wreszcie.
  - Klaus... - Powiedziałam półszeptem. Byłam zdziwiona. Skąd w ogóle wie, że tu jestem.
  - Och, Esther... Myślałaś, że jestem aż taki głupi? - Nie zważał na moje słowa. - Myślałaś, że nie zauważę twojej obecności? - kontynuował wypowiedź.
  Klaus odepchnął się od ściany nie rozkładając rąk. Zbliżył się do mnie.
  - Dobrze wiesz, że już raz odebrałem Ci życie... - zaczął po chwili milczenia.
  - Bezlitośnie wyrwałeś mi serce, Niklausie. - powiedziałam ostro krzyżując ręce na piersi. Zaśmiał się z tego czynu. Dobrze wiedziałam, że mogę użyć mocy, ale nie byłam pewna, czy to zadziała. Zaklęcie, które rzuciłam na broń przeciwko moim wampirzym dzieciom wyczerpało mnie.
  - Dobrze wiesz, że mogę zrobić to jeszcze raz - nasze twarze dzieliły milimetry. To był mój syn. Nie mogłam teraz nic zrobić. - Esther. - dodał z sarkazmem.
  Odeszłam o kilka kroków w tył. Znów się zaśmiał.
  - Nie uda Ci się. - Powiedziałam pewnie. Zaczęłam wypowiadać zaklęcie, którego działania nie byłam pewna. W pewnej chwili mój syn rzucił się na mnie z warkotem, ale moje słowa go powstrzymały. Wylądował na ziemi zwijając się z bólu. Klaus zaczął pluć krwią. Na początku się ucieszyłam, ale nagle moje serce zmiękło. Przykucnęłam przy nim, a łzy zaczęły mi powoli cieknąć.
  Nie chciałam, żeby umarł, ale mój syn nie czuł tego samego do mnie. Chwycił moją nogę i pociągnął do siebie. Upadłam uderzając się w głowę. Krew zaczęła farbować moje blond włosy na czerwono. Jako czarownicy, nie zrobiło mi to nic, ale Klaus wstał i podszedł do mnie chwiejnym krokiem. Mimo tego jak wyglądał zdobył się na uśmiech.
  - Powtórzymy to co stało się tysiąc lat temu? - przykucnął obok mnie.
  - Klaus... - i już go nie było. Nie wiedziałam co się stało. Po prostu zniknął. Wstałam i otarłam głowę. Na mojej ręce zobaczyłam świeżą krew.

Elena:


  Leżałam chwilę nieruchomo na łóżku. Nie mogłam zasnąć. Wierciłam się jak szalona. Cała kołdra była zmięta, a ja nie wiedziałam, że potrafię się ustawić w takich pozycjach. Zeszłam na chwilę na dół. Spostrzegłam tam Damona pijącego whisky. Jak zawsze. Pomyślałam kiwając głową.
  Zastanawiałam się gdzie jest Stefan. Starszy Salvatore jest już pewnie pijany. Tak mi się tylko zdawało. Nie wiedziałam, że wypowiedziałam to na głos.
  - Nie bój się. Jestem trzeźwy.
  Zdziwiłam się i przełożyłam niesforny kosmyk włosów za ucho.
  - Świetnie. - Uśmiechnęłam się sztucznie.
  Potrzebowałam tych chwil, które spędziłam ze Stefanem. Jego miłość była mi potrzebna. Tak bardzo go kochałam. On pojawił się przy mnie gdy potrzebowałam miłości. Nadał sens mojemu życiu. Sprawił, że znów potrafiłam kochać. Potrafiłam... ufać ludziom.
  Damon był moim przyjacielem. Nie uważałam go za nikogo innego. Przez jakiś czas czułam coś więcej, ale z czasem ponownie obudziły się we mnie uczucia do Stefana. Nie chciałam wybierać. Nie mogłam stracić ich obu.
  Dopiero teraz spostrzegłam, że stoję w holu, a z oczu ciekną mi łzy. Gdy się ocknęłam szybko je otarłam i spostrzegłam, że wtulam się w obydwóch braci.
  - Przepraszam... - szepnęłam niesłyszalnie dla ludzi, lecz ich bystre, wampirze uszy usłyszały moje szczere słowo.
  - Za co? - spytał Stefan nie puszczając mnie z objęć.
  - Za to, że nie potrafię wybrać. że nie potrafię pozwolić jednemu z was odejść. - Po tych słowach łzy popłynęły szybciej.
  Przytulali mnie zmieszani, aż wreszcie odeszłam o kilka kroków w tył. Wybiegłam z pokoju i rzuciłam się na łóżku, a rzęsiste łzy płynęły po policzkach.

__________________________________________

Przepraszam, że tak późno. Chciałabym prosić was o komentarze. Bez nich nie chce mi się pracować, a więc bardzo was proszę.

5 komentarzy:

  1. Super, zapraszam do mnie :) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że takie krótkie, ale no zakochana jestem w tym blogu:) u mnie pojawiła się NN, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne<3 zapraszam do mnie http://emka-world.blogspot.com/2012_05_01_archive.html

    OdpowiedzUsuń